Brighton!

Od marca jesteśmy Brightonianami. Brighton cudne. Jest całe pagórkowate, więc kondycja mi się poprawia – mieszkamy na czubku jednego z pagórków. Czasami tchu brakuje przy wchodzeniu, ale za to jakie widoki! Z jednej strony morze, a z drugiej South Downs, czyli wzgórza kredowe.

Brighton zamieszkane jest w większości przez Kronopiów*, co dobrze służy takim Kronopiom jak my. Ludzie mają tu zwyczaj rozmawiania ze sobą (jak to – odezwać się do obcego? widać można) i bardzo są pomocni. Także na razie tu kwaterę czasową ustalilim.

Jeszcze żeby tylko lato było mniej deszczowe…

Poza tym w tym roku wydarzyło się (można klikać, to są linki do fotek):

W maju mieliśmy Brighton Festival i Brighton Fringe, chodziliśmy na różne ciekawe występy, spacery i inne sztuki.

W czerwcu miałam awarię dentystyczną, w związku z czym jechałam do Warszawy do dentysty, byłam też na Mazurach. Przeważnie lało.

Zaraz potem odwiedziło nas Johana wujostwo, z którymi spędziliśmy kilka przemiłych dni.

Tydzień Johana wakacji spędzamy w domu, chodząc na wycieczki po okolicy (przepięknej).

W galerii też więcej nowych fotek, między innymi wspaniała perliczka. I nie wiem, co ona tu robi, bo podobno w Europie dziko żyją tylko na południu Francji.

*http://zdrogi.blogspot.co.uk/2009/09/z-opowiesci-o-kronopiach-i-famach.html

ferie zimowe w Polsce

Spędziliśmy z Johanem fantastyczne 2 tygodnie w Polsce. Święta z moimi rodzicami na Mazurach a Sylwestra z przyjaciółmi pod Warszawą, nad Liwcem. Poza tym bardzo miłe spotkania w ciągu pobytu w Warszawie. Na Mazurach piękne widoki. Prawie na biało.
Niezbyt dobre wiadomości – nie ma pracy, a wszystko drożeje (zauważalne podwyżki od lipca).

i cóż, że ze

Piątek. Poranny samolot do Sztokholmu został odwołany, psim swędem udało nam się polecieć następnym (czyli wieczornym), który też był opóźniony. Spędziliśmy cały dzień na lotnisku, z przerwą na lunch w Docklands. Do hotelu w Sztokholmie dotarliśmy o 2 w nocy.
Sobota. Przemiło spędzona w towarzystwie Howarda, wujka Johana, który również był naszym przewodnikiem po mieście. Dzień zakończony przepyszną wegańską kolacją w Lao Wai.
Niedziela. Wizyta w Fotografiska, muzeum poświęconym współczesnej fotografii. Trochę tłoczno i kolejka, ale warto było! M.in. Wspaniała wystawa Nick’a Brandt’a. Wieczorem nocny pociąg na daleką północ, do Abisko (18 godzin).
Poniedziałek. W Abisko. Śnieg i wiatr. Zachód słońca coś koło 2 po południu. Listopad jest tu „poza sezonem”, więc pusto.
Wtorek. Bardzo przyjemny spacer nad jezioro. Powrotny pociąg o 16.
Środa. W Sztokholmie o 10 rano. Muzeum Nobla, gdzie akurat wystawa o Marii Skłodowskiej. Powrót do Londynu na wieczór.
Ciekawa wycieczka, szkoda że taka krótka. Sztokholm cudowny, ulga po Londynie. Ulice szerokie, nie jest się tak zamkniętym. Architektura bardzo elegancka. Wszędzie mnóstwo rowerów.
Na Północy, tak jak powinno być na Północy: pusto, zimno, surowo. Pięknie.

Kulturalny październik

Bardzo urozmaicony i ciekawy mielismy pazdziernik. Bylismy na spotkaniu z Terrym Pratchettem. W cenie biletu – jego nowa ksiazka, Snuff. Niestety bilety na wiekszosc filmow na międzynarodowym festiwalu (na ktory sie tak cieszy…am) byly trudne do dostania dla nie – czlonkow. Widzielismy ostatecznie dwa filmy. Bardzo polecam slowacki Dom, Zuzany Liovej.
Trzy koncerty. Misty in Roots (reggae), bujajaco. Kapela ze wsi Warszawa! koncert cudowny, Johan zachwycony rowniez. Amsterdam Klezmer Band! baaardzo dobry.
A pisze bezdiakrytycznie, poniewaz z telefonu (technika!), poniewaz mam 3 godziny wolnego czasu w oczekiwaniu na odlot opoznionego samolotu do Sztokholmu. Mgla w Londynie? Kto by pomyślał.