Praga, znów

5 dni w Pradze. Po krótkim letnim pobycie miałam wielki niedosyt. Co nie znaczy, że 5 dni mi wystarczyło, żeby tak całkiem się nasycić i nadyszeć, ale spędziłam czas pracowicie. Zatrzymałam się na Žižkovie, który jest blisko centrum (2 przystanki tramwajem, albo 20 minut spacerem), ale dużo tańszy i taki bardziej dla ludzi a nie dla turystów. Mariusz Szczygieł nazywa go „Pragą Pragi“. Dużo ciekawych miejsc na Žižkovie też. Przebrzydka wieża telewizyjna z pełzającymi bobasami Davida Černego, pomnik Jaroslava Haszka. Kubistyczna kaplica. Groby Franza Kafki i Oty Pavla na Nowym Cmentarzu Żydowskim.

Od początku popadłam w przyjemną rutynę. Rano spacer po Žižkovie, potem zwiedzanie muzeów w centrum. Późnym popołudniem obiad w Momencie, a na koniec dnia piwo w Repbulice Žižkov. Raz poszłam do U Vystřeleného Oka. Taki lokalny lokal z lokalnymi lokalsami, ale też z wiszącą chmurą dymu papierosowego. Także później to już chodziłam do chyba jedynego ’niepalącego’ lokalu na Žižkovie.

Muzea. Muzeum Muchy, Muzeum Kafki, Dom od kamiennym dzwonem, Muzeum Kampa, Veletržní Palác, Galeria Hollar, Villa Bilka. Dużo dobrej czeskiej, ale nie tylko, sztuki, w większości nieznanych mi dotąd artystów. Bardzo się ucieszyłam z poznania twórczości Vladimira Boudnika (przyjaciel uwielbianego przeze mnie Hrabala). Zachwyciły mnie wystawy w Veletržnym Palácu. Podzieliłam wizytę na dwa dni, miejsce jest ogromne.

W Republice Žižkov mają przepyszne piwo z Browaru Kocour. Spróbowałam też mojego nowego ulubionego zimowego napoju – hruszki z hruszką, czyli soku gruszkowego ze sznapsem gruszkowym na ciepło. Miałam szczęście, bo poznałam właściciela – Pavla Trojana (wychwalał go Mariusz Szczygieł na swojej stronie) i spędziłam przemiły wieczór zawracając mu głowę na temat Žižkova i czeskich filmów (zwłaszcza, że on woli polskie!).

Bardzo byłam przyjemnie zaskoczona praską komunikacją miejską. Porównywalna, jeśli nie prawie tak samo dobra jak w Berlinie, a znacznie tańsza (co ją jakby z berlińską wyrównuje).

No i marzy mi się pojechanie znów… może wiosną…

Czyli

Mamy chilli w skrzynkach na oknie. Część papryczek dojrzała, więc zrobiliśmy salsę, a właściwie 4 różne. Oczywiście Johana salsy bardzo ostre, a moje wręcz przeciwnie.

Praga

Kilka bardzo miłych dni w Pradze. Kilka dni to oczywiście zbyt mało, żeby zobaczyć wszystko, co Praga ma do zaoferowania, ale nasz pobyt i tak bardzo przyjemny. Starówka potwornie zatłoczona, za to wybrałam się na Libeň, śladami Bohumila Hrabala.

Poza tym razem z Johanem wdrapaliśmy się na wieżę widokową na Petřínie, skąd mieliśmy piękny widok na całą Pragę.

Wybieramy się ponownie, może jesienią, zwłaszcza że to tylko 4,5 godziny pociągiem.

zwiedzanie w miłym towarzystwie

Bardzo miła wizyta przyjaciółki z Londynu. Mamy podobne zainteresowania i gust, wspólne zwiedzanie bardzo przyjemne. Po raz pierwszy odwiedziłam dwa cudowne miejsca:

  • Hamburgerbanhoff Przepiękna architektura, a zaraz na froncie prawo do bycia leniwym.
    Wystawa tureckiej artystki Gülsün Karamustafa, nieznanej mi wcześniej. Wspaniałe. Bardzo trudne tematy. Fantastyczna, przepiękna sztuka.
  • Berlin botanical garden.
    Chyba nigdy nie byłam w lepszym ogrodzie botanicznym. Spacerowałyśmy 5 godzin i udało nam się zobaczyć zaledwie część palmiarni i może 1/3 parku.

A teraz jestem przeziębiona. Ale nie z powodu wizyty oczywiście. Johan był w Brighton i przywiózł mi stamtąd herbatę i katar.

Skojarzenia…
grupa poetycka ‚zlali mi się do środka‘, koniec lat 80, wiersz antypapierosowy:
Kolumb przywiózł z Ameryki tytoń i syfilis.
Gdy używasz tytoniu, to się bardzo mylisz.