zwiedzanie w miłym towarzystwie

Bardzo miła wizyta przyjaciółki z Londynu. Mamy podobne zainteresowania i gust, wspólne zwiedzanie bardzo przyjemne. Po raz pierwszy odwiedziłam dwa cudowne miejsca:

  • Hamburgerbanhoff Przepiękna architektura, a zaraz na froncie prawo do bycia leniwym.
    Wystawa tureckiej artystki Gülsün Karamustafa, nieznanej mi wcześniej. Wspaniałe. Bardzo trudne tematy. Fantastyczna, przepiękna sztuka.
  • Berlin botanical garden.
    Chyba nigdy nie byłam w lepszym ogrodzie botanicznym. Spacerowałyśmy 5 godzin i udało nam się zobaczyć zaledwie część palmiarni i może 1/3 parku.

A teraz jestem przeziębiona. Ale nie z powodu wizyty oczywiście. Johan był w Brighton i przywiózł mi stamtąd herbatę i katar.

Skojarzenia…
grupa poetycka ‚zlali mi się do środka‘, koniec lat 80, wiersz antypapierosowy:
Kolumb przywiózł z Ameryki tytoń i syfilis.
Gdy używasz tytoniu, to się bardzo mylisz.

Przetwory!

Ostatniej soboty zostaliśmy zaproszeni do znajomych na działkę. Powiedziano nam, że mają klęskę urodzaju i musimy pomóc. Dość optymistycznie wzięliśmy ze sobą Tubtruga. I dobrze! Zebraliśmy około 8 kilo wiśni! I do tego jeszcze dostaliśmy parę ładnych kilo czerwonych porzeczek (po niemiecku Johannisbeeren, czyli jagódki Johana). Niedzielę spędziłam baaardzo pracowicie. Mycie owoców (2 godziny), szypułkowanie porzeczek (3 godziny), drylowanie wiśni (6 godzin). Do tego gonitwa po osiedlu w poszukiwaniu cukru – wszystko zamknięte, zdobyłam 1 kilo…

Wysiłek się opłacił: 7 słoików galaretki porzeczkowej, 2 litry syropu wiśniowego i 8 słoików konfitury. A do tego robi mi się kilka litrów nalewek – porzeczkowej i wiśniówki.

what we saw in Warsaw

Kiedy w zeszłym roku wróciliśmy z naszej wyprawy do Warszawy Johan miał do mnie wielkie pretensje (ok, przesadzam, troszkę się tylko dąsał), że nie poszliśmy obejrzeć samolotów. Dojrzał je na googlemaps śledząc trasę naszego spaceru (z Agrykoli dołem do Powiśla). Chodzi o samoloty wystawione przy Muzeum Wojska Polskiego. Oczywiście tym razem naprawiliśmy to przeoczenie.

W Wilanowie byłam ostatnio chyba 20 lat temu. Bardzo się pięknie teraz prezentuje. Pałac jest odnawiany (za pieniądze UE). Francuskie i angielskie ogrody też bardzo przyjemne. W tej trochę dzikszej części, nad wodą, mnóstwo ptaków. Udało nam się zobaczyć zimorodka! A właściwie tylko taką bardzo niebieską smugę tnącą powietrze. Więc fotki niestety nie ma. Było kilka ptaków, które dość ładnie pozowały, chyba nawet jakiś bączek w trzcinach, ale trochę niewyraźny. Fotki z Wilanowa.

Chyba największe wrażenie zrobiła na nas wizyta w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Jak kupowałam bilet na ich stronie, była tam informacja, że na zwiedzanie należy przeznaczyć minimum 2 godziny. Znajome powiedziały nam, że właściwie to 5 godzin. Tyle właśnie czasu byliśmy i to też jeszcze ya krótko. Jest cała masa informacji, wszystko przedstawione w arcyciekawej formie, właściwie formach, bo różnych. Mnóstwo interaktywnych ekranów, plansz, rysunków, map. I to wszystko we wspaniałej architekturze. Na pewno będę tam wracać. Chyba najlepsze muzeum, w jakim kiedykolwiek byłam. Tutaj mała namiastka: wirtualny spacer.

Spacerowaliśmy też sporo po Warszawie (komunikacja miejska działała dziwnie, bo NATO). Byliśmy na spacerze w Łazienkach, na płocie bardzo dobra wystawa holenderskich plakatów. Johan bardzo się cieszył z nazwy, że jak to że łazienki i do tego królewskie.

gdzie jedliśmy w Warszawie

Jeśli chodzi o jedzenie, to zaczęliśmy w jednym z naszych ulubionych miejsc – Momencik na Poznańskiej – prosto z pociągu po pyszne burrito! W Warszawie jest miejsce gdzie można zamówić wegańską pizzę – z dostawą do domu: Vegan Pizza. Pycha! Oczywiście nie mogło zabraknąć wizyty w Lokalu. No i tam gdzie najbliżej, a do tego pysznie: Vege Miasto. Zawsze jakoś wybieram Cudaka…(ziemniaki, tempeh i orzechowy ’ser‘) i nigdy nie żałuję. A jeszcze desery… Do tego od niedawna jest też nowe miejsce: Fit and Green. Nazwa nieco pretensjonalna, ale jedzenie dobre.